Popatrzcie na poniższe zdjęcie...
Mimo ogromnej otwartości i chęci pokazania nam wszystkiego od podszewki podczas pieczenia pysznych placków, jego oczy są smutne. Życie w Autonomicznej Palestynie jest smutne. To codzienna walka o własną niepodległość. To nie czynna wojna, ale ciągłe marzenie o byciu wolnym.
Nie wiem kto ma rację i nie chcę wybierać. Wiem, że w Betlejem ludzie byli dla nas bardziej przyjaźni i otwarci i dużo więcej siebie chcieli zaoferować niż w Izraelu.
Do Betlejem można się dostać bezpośrednim autobusem startującym pod bramą Damasceńską Starego Miasta w Jerozolimie. Jest to linia 21 lub 231. Cena biletu wynosi 6,80 NIS. Podróż trwa około godziny. Nie chodzi o odległość, a raczej ogromne korki na drodze.
Po dotarciu do przystanku idziemy kilka kroków przed siebie do skrzyżowania, a następnie lewo pod górę.
Idziemy malowniczymi uliczkami. Po obu stronach znajduje się wiele straganów z pamiątkami i jedzeniem. Warto w Betlejem zakupić naturalne mydła czy ozdoby z drewna wiśniowego. Są one znacznie tańsze niż w sąsiedniej Jerozolimie.
Po około 20-30 minutach docieramy do Bazyliki Narodzenia Pańskiego. To miejsce nasiąknięte jest polskimi wycieczkami. Bazylika wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Jej powstanie datuje się na rok 333 naszej ery. To podobno w tym miejscu narodził się Jezus Chrystus.
Asia dotyka srebrnej gwiazdy symbolizującej miejsce narodzenia.
Uczucie... chyba nie da się opisać. Myślę, że nawet wierzący niepraktykujący po wizycie w tym miejscu inaczej patrzą na świat.
Kilka kroczków obok w zagłębieniu stał żłobek Jezusa.
Przepraszamy za poważne miny, ale w takim miejscu chyba wygłupy i uśmiechy nie są najmądrzejszym rozwiązaniem. Niestety wielu tego nie rozumie i robi sobie 30(0) zdjęć, mimo iż kolejne 10 osób czeka za plecami. Trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Po wyjściu z Groty idziemy jeszcze obejrzeć Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej przylegający do Groty Narodzenia Pańskiego.
Będąc w tym miejscu decydujemy się podejść jeszcze do Groty Mlecznej, w której Maryja karmiła Jezusa. Grota mieści się 10 minut drogi spacerkiem od Bazyliki Narodzenia.
W Grocie zatrzymujemy się tylko chwilkę. Mimo wielkiej tablicy przed wejściem, że uprzejmie prosi się by w środku zachować ciszę i by przewodnicy swoim grupom opowiadali historię miejsca na zewnątrz, jakaś hiszpańska grupa pakuje się do środka i gada w najlepsze przez mikrofony i słuchawki. Brak szacunku do miejsca przeraża.
By zrozumieć istniejące podziały decydujemy się przejść przez Check Point i zobaczyć mur dzielący Palestynę od Jerozolimy. Przypomina nieco Mur Berliński. Znajdują się na nim setki graffiti, w tym sławnego Banksy'ego.
Nie czujemy się tu w 100% bezpiecznie. Chcek Point znajduje się w bardzo biednej i mocno zaniedbanej części miasta. Samo przejście dosłownie cuchnie. Śmierdzi tu przeraźliwie szczynami i trzeba aż zatykać nos.
Kontrola graniczna prawie nie istnieje. Pan ledwo co podnosi wzrok, gdy pokazujemy paszporty. Przechodzimy z budynku do budynku. Przechodzimy wszystko sprawnie dzięki pomocy dziewczyny - studentki, która pokonuje ta drogę kilka razy w tygodniu i podpowiada nam co po czyn następuje.
Pod samym przejściem stoi autobus jadący do centrum Jerozolimy. Nie pamiętam numeru, bo stoi tu ciągle. Odjeżdża, gdy jest nieco zapełniony. Bilet kosztuje 4,70 NIS.
Wracamy pod Bramę Damasceńską i tak kończy się nasza przygoda z Betlejem.
Wow, nie sądziłem, że to Betlejem jest taakie piękne.
OdpowiedzUsuńTo bardzo niezwykłe miejsce. Ziemia Święta i ziemia na której toczy się wieczna walka. Niezwykłe zderzenie światów. Piękna architektura, pyszne smaki i ciekawi ludzie. Warto się tu zapuścić.
UsuńNiezwykłe miejsce z niezwykłą architekturą, bardzo przyciąga wzrok!
OdpowiedzUsuńNas bardzo zachwyciło.
UsuńPodoba mi się tematyka tego bloga. Jest bardzo interesujący i wciągający. Dzięki za ten wpis.
OdpowiedzUsuń