Przejeżdżałam tą drogą pewnie z 50 razy zanim w końcu zmotywowałam się by zajrzeć tam z Asią.
I wiecie co?
Głupia byłam, że nie zdecydowałam się wcześniej :-)
Co prawda droga pod górkę w ponad 30 stopniowy upał mocno dała się we znaki, ale widoki rekompensowały lejący się litrami pot.
Zaparkowałyśmy przy ryneczku... ślicznym, kremowym, pełnym gwaru dzieci i szumu fontann. Pokusiłyśmy się mimo zakazu zamoczyć w niej nogi. Jaka ulga na takim słonku bez klimy w samochodzie.
Po lewej schodkami na górę podreptałyśmy pod kościół, a następnie lekko w prawo schodkami z kamienia i piasku pod górę, na zamek. Zatrzymując się co jakiś czas i podziwiając to co zostaje za plecami.
To nie była łatwa wspinaczka przy takiej temperaturze, ale udało się.
Tu wiał delikatny wiaterek, a my podziwiałyśmy naszą drogę do domu. Mimo gęstego powietrza, było cudnie.
Sam zamek został niedawno odrestaurowany i wygląda świetnie. Schody, mury, barierki...
Dwie z trzech wieży udostępnione są dla zwiedzających. Można wspiąć się najwyżej jak się da i podziwiać zieleń przeplecioną z żółtym. Wysokie drzewa, zboża i trawy. Kolorowe domki w mieście i uliczki. Widać drogę S7 - pnie się jak wąż od horyzontu po horyzont.
A my cieszymy się jak dzieciaki, które dotarły na koniec świata!
Polska jest cudowna, ciekawa, niezwykła i pełna życzliwych osób - wystarczy się uśmiechnąć, powiedzieć "Dzień Dobry" i dzień może być pełen niespodzianek!
Super taki wypad, a lato jest, to i upały są :) Trzeba na maksa korzystać z ładnej pogody, bo przecież niedługo jesień i znowu noc polarna ;))))
OdpowiedzUsuńOj trzeba. Ta noc polarna to przekleństwo dla mnie, bo dni krótkie i zimne...brrrr To ja już wolę te upały.
Usuń