menu_AFT20

sobota, 24 czerwca 2017

Wielki skandynawski CAME BACK!

Jak dobrze pamiętacie całkiem niedawno w konkursie fotograficznym na 55-lecie linii promowych TT-line Polska wygrałyśmy rejs tam i powrót do Trelleborga wraz z kabiną. Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z tak fantastycznej okazji i nie ruszyła raz jeszcze, po 3 latach, na podój Skandynawii.
Aby maksymalnie wykorzystać czas na miejscu z Katowic ruszyłyśmy już 14 czerwca nocnym pociągiem do Świnoujścia. Kuszetki okazały się bardzo wygodne, a podróż przyjemna.


Całe i szczęśliwe docieramy na miejsce i ruszamy na kilka godzin pooglądać Świnoujście. Ostatnim razem byłyśmy tu autem i musimy się przyznać, że nie za bardzo eksplorowaliśmy okolicę.



Trochę spaceru i podglądania co się w mieście dzieje oraz śniadanie z widokiem na wojskowe okręty. No dobra... wystarczy! Wracamy odprawić się na prom, by już wieczorem dotknąć Skandynawskiej ziemi. Chwilę postałyśmy w kolejce do odprawy, ale zgodnie z planem pojawiłyśmy się na pokładzie.
Kabina okazała się mega!


Na pokładzie było równie pięknie!


Chwilkę po 21 dobiliśmy do szwedzkiego brzegu. W Trelleborgu już na nas czekał Isak, brat Lukasa, który zgodził się nas przenocować naszą pierwszą noc na obczyźnie :-)
Oczywiście dostałyśmy niesamowity pokój i mnóstwo dobra.


O poranku ruszyłyśmy dalej. Miałyśmy na dziś bilety z Malmö do Kopenhagi i nie było czasu na wiele. Wspólne śniadanie, kilka zdjęć i ruszamy.
W Malmö miałyśmy kilka chwil. Mimo to miasto wygląda pięknie.



Największą atrakcją pomiędzy Szwecją a Danią jest oczywiście mosto - tunel, którym mamy okazję pojechać.


 Muszę Wam powiedzieć, że w drodze chyba połowa ludzi stoi w oknach i pstryka zdjęcia. Czyli nie odbiegamy jakoś szczególnie od reszty stada. Po godzinie jesteśmy już w stolicy Danii. Niestety okazuje się, że ceny są stanowczo nie na nasz portfel. Skrytka bagażowa na 24h (bo na mniej się nie da) zgarnia nam z konta na początek 40 zł. Ruszamy pooglądać co nieco Kopenhagę.
Samo miasto strasznie pędzi, mnóstwo tu remontów, jest jakieś takie brudne. Nam samym średnio przypada do gustu, ale skoro mamy tu zostać do jutra, to skorzystajmy z czego się da.
Idziemy obok pięknego Ratusza do Ogrodów Botanicznych. Faktycznie, to darmowe miejsce, jest warte uwagi podróżnych.




Nocujemy na mało szałowym campingu, więc dużo o nim nie będę się rozpisywać.
Noc mija spokojnie, a o poranku pakujemy nasz domek i jedziemy na całodniową zabawę w Parku Rozrywki Tivoli Garden. Kupujemy wejściówki w Informacji Turystycznej, bo są o 10% tańsze, a i tak za jedną trzeba dać przeszło 60 zł. Dzieci do 7 lat wchodzą bezpłatnie, więc przemycam Asię. Potem cieszę się, że tak zrobiłam, bo okazuje się, że każda dodatkowa karuzela jest dodatkowo płatna, a dzienny pass jest tak kosmicznie drogi, że się to za nic nie opłaca.
W Parku spędzamy kilka godzin.





Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wracamy do Szwecji. Tym razem autobusem do Malmö i od razu pociągiem do Ystad.
Wracamy na camping, na którym spałyśmy dokładnie 3 lata temu.


Dziś już odpuszczamy spacery. Bierzemy porządny prysznic, pierzemy włosy i wcinamy pyszną kolację.
O poranku dalej podbijamy okolicę.
Na początek spacer na plażę!




Szweckie plaże urzekają spokojem, no i jest wietrznie. Wieje tu niezwykle mocno, więc jak chcesz się opalać, to najlepiej znajdź jakieś naturalne zagłębienie terenu.
Po krótkim spacerze wracamy na camping. Gotujemy sobie obiadek i dalej w drogę. Nasz wybór pada na Kåsabergę, gdzie znajduje się Ales Stenar. Pisałam już o nim kilka słów TUTAJ.








Po powrocie z Ales Stenar troszkę się lenimy, bawimy na placu zabaw i idziemy jeszcze do miasta. Musimy sprawdzić czy Ystad się zmieniło czy nadal pozostało bez zmian.






Nie zmieniło się. Nadal jest tak piękne jak było. Jednak zbliża się już godzina 21 i czas wracać na camping. Kąpanie, kolacja i inne obowiązki i padamy spać.
Rano pakujemy domek i idziemy po śniadanku na plażę. To nasz ostatni dzień, więc chcemy jeszcze troszkę odpocząć i troszkę pozwiedzać.





Zabawa w piasku, zimne fale i wiatr. Jest pięknie, ale czas powoli wracać. Nasz prom wypływa z Trelleborga, więc wsiadamy w autobus 190 i ponad godzinkę jedziemy sobie od przystanku do przystanku wybrzeżem, w końcu docierając do celu. Dzięki uprzejmości Pań z Informacji Miejskiej nasze plecaki leżakują, a my idziemy zwiedzać.
Na początek rekonstrukcja Wioski Wikingów.






Z wioski spacerujemy sobie głównymi uliczkami delektując się krajobrazami.






Wieczorem jeszcze wpadamy na darmowy koncert do parku.


Jest muzyka, jest dużo ludzi, ale mam wrażenie, że zaniżamy średnią wieku :-) Mimo to, bawimy się świetnie, a potem dreptamy na nasz terminal promowy dla pieszych, by o 24:00 wyruszyć na odprawę i dalej do Polski.
O świecie dobijamy do kraju. Wybieramy się jeszcze na zakupy, by w pociągu nie paść z głodu. Ostatni raz oglądamy fale i wsiadamy do pociągu.
20 czerwca około 21:30 docieramy do domu.
Było fajnie! Cieszę się, że mogłyśmy tam wrócić. Pozdrawiamy!
Piszcie w komentarzach jakie szczegóły, ceny, podpowiedzi są Wam potrzebne, a napiszemy dedykowane krótkie wzmianki.

2 komentarze: