menu_AFT20

niedziela, 23 października 2016

TOP TEN czyli najlepsze momenty 2016

To jeszcze nie czas na podsumowanie, ale ze względu na już mocno ukorzeniony kierunek wakacji 2017 zaczynam oszczędzać.
W tym roku czeka mnie jeszcze wyjazd na groby do rodzinnego miasta i może kilka spacerów po okolicy. Resztę odpuszczam na własne życzenie, podkreślam na własne życzenie. Nie da się ani finansowo, ani czasowo zrealizować wszystkiego i dlatego już wybrałam priorytety na 2017.  Jeśli mała ilość wyjazdów, to będzie dla Was nuda, trudno. Jeśli jednak walka o marzenia i moja wytrwałość będzie dla Was akceptowalna, to dziękuję że zostajecie ze mną.

Dziś jednak powspominam najlepsze 10 momentów i miejsc odwiedzonych w 2016.


W tym roku postawiłam na przypadek, tanie kierunki i szczęście. 80% destynacji wybrał za mnie los, co nie zmienia faktu, że świetnie się bawiłam.

1. Zakończenie naszej podróży po Emiratach Arabskich. 1,5 roku odkładania kasy i najlepszy Sylwester ever. Nie żałujemy nic, ani wydanych pieniędzy, ani miesięcy przygotowań, ani sekundy bycia tam. Zetknęliśmy się zupełnie inną kulturą, za to poznaliśmy coś co nam bardzo się spodobało. Nauczyłam się tagować (oczywiście nie do przesady). Pływałam w zimie w ciepłym morzu. Oglądałam (podobno) najlepsze sylwestrowe sztuczne ognie na świecie, na pewno z najwyższego budynku na naszym globie. Zobaczyłam miasto, którego kilka lat temu jeszcze nie było.



2. Ferie zimowe w Warszawie. Nie zawsze trzeba jechać daleko by świetnie się bawić i odkrywać okolicę. Poza dobrze nam znaną Syrenką, po raz pierwszy odwiedziłyśmy Sejm (zwany potocznie cyrkiem) i odkryłyśmy Szlak Piwnic Starego Miasta. Byłam w Warszawie n-ty raz, a i tak mnie zaskoczyła.


3. Amsterdam. Miasto kanałów, rowerów, kwiatów i wąskich kamieniczek. Do tego miasto wspaniałych ludzi, ludzi uśmiechniętych i zadowolonych. Tu po raz pierwszy doceniono fakt, że piszę bloga i zostałam zaproszona na bezpłatny rejs po kanałach. Mnie Amsterdam nie kojarzy się z coffe shopami. Mnie kojarzy się z wilgotnym, zimnym i przeszywającym wiatrem, który rekompensują ludzie.


4. Holenderskie ogrody Keukenhof w Lisse. Marzyłam by tu przyjechać na wiosnę, by wdychać setki zapachów i delektować oczy tysiącami kolorów kwitnących kwiatów. Udało się! Przyjechałam tu na zaproszenie ogrodów i spędziłam najcudowniejszy dzień wśród miliona tulipanów i tysiąca zwiedzających. Było warto, bo to jedyne takie miejsce w Europie.


5. Wizyta u czeskiego sąsiada w Teplico - Adrszpaskich Skałach czyli majówka ze smażonym serem i moje pierwsze w życiu święto czarownic. Bardzo chciałam tu dotrzeć od czasu mojego wypadu do Błędnych Skał. Zarówno jedne jak i drugie formacje skalne bardzo mnie urzekły. To miejsce jest naprawdę wspaniałe i nie dziw, że nakręcono tu "Opowieści z Narni". Chodzenie po tym skalnym labiryncie, słuchanie ptaków i szumu płynących strumyków na pewno odpręży nie jednego.



6. Podkarpacki wypad na drugą majówkę czyli z wizytą w Rzeszowie. Ten kierunek wybrał za nas polskibus i jego biletowa promocja. Podjęliśmy wyzwanie, bo przecież nigdy wcześniej nie byliśmy w Rzeszowie. Było super. Pogoda dopisała na 110%. Obeszliśmy miasto dookoła i poznaliśmy każdy zakamarek z przewodnika, a wszystkie popołudnia spędzaliśmy na pokazie fontann. To był fajny wypad z rodzinką.


7. Jedna z moich dawno wymarzonych destynacji - Lwów. Bardzo chciałam przełamać się i wybrać się na wschód. Nie żałuję i już się zastanawiam jak wrócić. Lwów to piękne, stare miasto. Nieco zaniedbany, ale na pewno przyciągający jak magnes. Oczywiście dla nas przystępny cenowo i to chyba jeden z powodów dla których Polacy przyjeżdżają tu tłumnie. Ja przyjechałam dla historii i nie zawiodłam się. Udało się nieco go pozwiedzać z agencją turystyczną Kumpel Tour.


8. Najbardziej leniwy tydzień w 2016 w Grecji na wyspie Korfu. Muszę się oficjalnie przyznać, że nie pamiętam kiedy ostatni raz robiłam i zwiedzałam tak mało jak tutaj. Choć sama wyspa ma dość dużo do zaoferowania, ja najzwyczajniej musiałam się zatrzymać i odpocząć. Leżenie przy basenie lub na plaży na przemian to relaks i ładowanie akumulatorów na kolejne miesiące pracy.
To może dzięki temu mogę teraz tak wytrwale odkładać kasę na kolejną poważną budżetowo destynację.


9. Wracamy do Czech, ale tym razem do Pragi. To już drugi raz w tym roku z wizytą w tym mieście, ale pierwszy był niestety w tak szybkim tempie, że nie udało się zbyt wiele zobaczyć. Pogoda nam dopisuje i w weekend odwiedzamy Most Karola, Hradczany, rynek z zegarem astronomicznym i kilka innych miejsc.


10. Zupełnie spontaniczny wyjazd na dwa dni do Łodzi na Light Move Festival. Ne będę się rozpisywać na jego temat, bo cały post znajdziecie TUTAJ.


8 komentarzy:

  1. Rewelacja - miałaś naprawdę ciekawy rok! Nasi faworyci to Holenderskie tulipany oraz ruchy światła w Łodzi. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się nie zgodzić :-) los mi sprzyjał. Holandia była wspaniała i Łódź także, ale Lwów również wywarł na mnie mocne wrażenie.

      Usuń
  2. Super post! Dzięki niemu sobie uświadomiłam, że muszę w końcu zaplanować wycieczkę do Amsterdamu ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny post, muszę zrobić podobny, ale na koniec roku ;) W Pradze byłam 4 razy i za każdym razem padał deszcz ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a Pragi szkoda, bo przy pięknej pogodzie można tam chodzić godzinami. Może za 5 razem trafi się słońce!

      Usuń
  4. Takie podsumowanie to super pomysł :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń