Trudno być we Lwowie i nie zajrzeć przynajmniej pod Operę. My mieszkając jakieś 25 minut spacerkiem od tego cudownego miejsca, oczywiście zdobyłyśmy ją na nogach. Biorąc pod uwagę dystanse pomiędzy ciekawymi zakątkami miasta w większości przypadków można chodzić pieszo. Jeśli musimy skusić się na podjechanie tramwajem, to na pewno nie zabije to naszego portfela, bo bilet kosztuje 2 UAH czyli jakieś 35 groszy.
Wracając do Opery.
Niestety pierwsze 3 tygodnie sierpnia opera jest zamknięta i trwa wakacyjna przerwa, więc do środka nie udało nam się wejść. Jednak sam pobyt na placu przed operą dużo nam wynagrodził. Znajduje się tutaj wspaniała fontanna i restauracyjka, nad którą tańczą w wietrze metalowe baletnice. Mnóstwo osób robi zdjęcia i filmiki.
Niestety znajdą się i tacy co żebrają, ale jak to powiedział nasz przewodnik w podziemiach, lepiej nie dawać. Oni nie są biedni, to ich sposób na życie.
A tak wygląda plac przed operą. Prawda, że cudowny?
menu_AFT20
- Strona Główna
- O Nas
- REKORD POLSKI - 46 STOLIC EUROPY
- SPOTKANIA / MY W MEDIACH
- Ważniejsze wyprawy
- Azja - miejsca
- Europa - miejsca
- Polska - miejsca
wtorek, 30 sierpnia 2016
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Dachy Lwowa widziane z Ratusza
Ratusz znajduje się na lwowskim rynku i nie sposób go pominąć. Warto jednak skorzystać z możliwości wdrapania się dziesiątkami drewnianych schodów na jego wieżę i pooglądać miasto z góry.
Wycieczka raczej dla odważnych, bo BHP na Ukrainie i w Polsce, to dwa różne światy. Nie twierdze, że jest niebezpiecznie, ale schody są chwilami bardzo wysokie i jest ich duuuuużo. Ja na drugi dzień najzwyczajniej miałam zakwasy :-)
Wejście na wieżę ratusza to koszt 15 UAH czyli ok. 2,5 PLN. Asia jako 7-latka nie płaciła nic.
Wycieczka raczej dla odważnych, bo BHP na Ukrainie i w Polsce, to dwa różne światy. Nie twierdze, że jest niebezpiecznie, ale schody są chwilami bardzo wysokie i jest ich duuuuużo. Ja na drugi dzień najzwyczajniej miałam zakwasy :-)
Wejście na wieżę ratusza to koszt 15 UAH czyli ok. 2,5 PLN. Asia jako 7-latka nie płaciła nic.
niedziela, 28 sierpnia 2016
Muzeum Dzwonów i Fajek, czy warto?
Muzeum mieści się niedaleko rynku w starej XVIII - wiecznej wieży zegarowej, która miała być dzwonnicą nigdy nie pobudowanego kościoła grecko-katolickiego.
Bilety są ciut drogie, ale mimo to warto zajrzeć (10 zł dorosły, 5 zł dziecko).
Dziś to niezwykłe muzeum przyciąga turystów swoim ogromnym zbiorem dzwonów i fajek.
Można tu odnaleźć dzwony kościelne, dzwony ze statków jak i dzwoneczki. Poznamy technologię wytwarzania dzwonów i ich serc. Dzwony wiszą nad naszymi głowami i tworzą niesamowity klimat.
Bilety są ciut drogie, ale mimo to warto zajrzeć (10 zł dorosły, 5 zł dziecko).
Dziś to niezwykłe muzeum przyciąga turystów swoim ogromnym zbiorem dzwonów i fajek.
Można tu odnaleźć dzwony kościelne, dzwony ze statków jak i dzwoneczki. Poznamy technologię wytwarzania dzwonów i ich serc. Dzwony wiszą nad naszymi głowami i tworzą niesamowity klimat.
Wysoki Zamek czyli Lwów widziany z góry
Na początek wytłumaczę o co chodzi z tym Wysokim Zamkiem, bo dziś tak naprawdę zamku tu nie znajdziecie.
W II połowie XIV wieku król Kazimierz III Wielki pobudował w tym miejscu piękny, murowany, gotycki zamek. Pobudował go w miejscu drewnianego zamku z roku 1251. W czasie powstania Chmielnickiego zamek zdobyto i spalono. W 1653 roku odbudował go komendant Lwowa, Krzysztof Grodzicki. Po odbudowie wytrzymał jeszcze oblężenie Kozaków i najazd Turków. Obronił się także przed Tatarami.
Niestety w XVIII wieku zaczął popadać w ruinę.
W roku 1704 został zdobyty i mocno zniszczony przez wojska szwedzkiego wodza Karola XII. Po dotarciu wojsk austriackich do Lwowa, zamek w dużej mierze rozebrano.
Dziś na jego miejscu stoi usypany w roku 1869 Kopiec Unii Lubelskiej. Wdrapując się na kopiec, możemy zobaczyć jedynie kawałek jednej ściany dawnego zamku.
W II połowie XIV wieku król Kazimierz III Wielki pobudował w tym miejscu piękny, murowany, gotycki zamek. Pobudował go w miejscu drewnianego zamku z roku 1251. W czasie powstania Chmielnickiego zamek zdobyto i spalono. W 1653 roku odbudował go komendant Lwowa, Krzysztof Grodzicki. Po odbudowie wytrzymał jeszcze oblężenie Kozaków i najazd Turków. Obronił się także przed Tatarami.
Niestety w XVIII wieku zaczął popadać w ruinę.
W roku 1704 został zdobyty i mocno zniszczony przez wojska szwedzkiego wodza Karola XII. Po dotarciu wojsk austriackich do Lwowa, zamek w dużej mierze rozebrano.
Dziś na jego miejscu stoi usypany w roku 1869 Kopiec Unii Lubelskiej. Wdrapując się na kopiec, możemy zobaczyć jedynie kawałek jednej ściany dawnego zamku.
czwartek, 25 sierpnia 2016
Po co babo jeździsz sama?
Myślałam o tym poście przez chwilkę, bo słowa które przychodzą mi na myśl, to jak wsadzenie kija w mrowisko. Mam wrażenie, że czasem ludzie z którymi rozmawiam nie rozumieją pojęcia zaufanie. To że nie siedzę przywiązana dwu metrowym sznurkiem do nogi szafki w kuchni nie znaczy, że moja rodzina nie jest dla mnie najważniejsza. Jednak by się realizować, mieć zapał sprzątać, prać i gotować muszę czasami uciec na chwilkę i robić coś co mam zupełnie sama dla siebie. Tym czymś są dla mnie podróże.
Mój mąż ma inne hobby i nie zawsze chce ze mną (a najczęściej z nami = ja + Asia) jechać gdzieś, przesiadać się, zwiedzać, poznawać ludzi, próbować nowych rzeczy itp.
Dlaczego zatem ja miałabym nie robić czegoś co kocham?
Człowiek musi się spełniać, a człowiek bez realizacji marzeń jest sfrustrowany i nieciekawy.
Człowiek zamknięty pod kluczem z zazdrości wypalił by się błyskawicznie. Przynajmniej ja bym się wypaliła.
Dzięki temu, że mam takiego kochanego męża jestem szczęśliwa. Mogę spełniać marzenia i wracać stęskniona. Opowiadać, pokazywać zdjęcia, cieszyć się tym co widziałam i co robiłam.
Nie czuje się jak kanarek w klatce.
Najpiękniejsze jest to, że Asia wchłonęła moje podróże i z roku na rok dzielnie pokonuje ze mną każdy kilometr. Widać, że to ją nie męczy, nie nudzi, że sprawia przyjemność.
Z tego miejsca pozdrawiam sfrustrowanych!
Ja już szykuje palcem po mapie kolejne wojaże rodzinne i samotne.
Nie poddawajcie się, bo każde marzenia trzeba konsekwentnie realizować, ale tylko przy boku osoby którą się kocha z wzajemnością i której się ufa z wzajemnością.
Powodzenia!
Mój mąż ma inne hobby i nie zawsze chce ze mną (a najczęściej z nami = ja + Asia) jechać gdzieś, przesiadać się, zwiedzać, poznawać ludzi, próbować nowych rzeczy itp.
Dlaczego zatem ja miałabym nie robić czegoś co kocham?
Człowiek musi się spełniać, a człowiek bez realizacji marzeń jest sfrustrowany i nieciekawy.
Człowiek zamknięty pod kluczem z zazdrości wypalił by się błyskawicznie. Przynajmniej ja bym się wypaliła.
Dzięki temu, że mam takiego kochanego męża jestem szczęśliwa. Mogę spełniać marzenia i wracać stęskniona. Opowiadać, pokazywać zdjęcia, cieszyć się tym co widziałam i co robiłam.
Nie czuje się jak kanarek w klatce.
Najpiękniejsze jest to, że Asia wchłonęła moje podróże i z roku na rok dzielnie pokonuje ze mną każdy kilometr. Widać, że to ją nie męczy, nie nudzi, że sprawia przyjemność.
Z tego miejsca pozdrawiam sfrustrowanych!
Ja już szykuje palcem po mapie kolejne wojaże rodzinne i samotne.
Nie poddawajcie się, bo każde marzenia trzeba konsekwentnie realizować, ale tylko przy boku osoby którą się kocha z wzajemnością i której się ufa z wzajemnością.
Powodzenia!
środa, 24 sierpnia 2016
Jak zwiedzić ciekawe miejsca we Lwowie
Lwów oferuje bardzo wiele. Piękna Opera, cudowny rynek, pyszne jedzenie, uśmiechnięci ludzie. To miasto przyciąga i hipnotyzuje. Jadnak we Lwowie można odkryć coś więcej i zobaczyć znacznie ciekawsze zakątki. Nie są one oczywiste i dostępne tak po prostu, ale podczas zorganizowanych wycieczek.
Dwie najciekawsze to:
"Po dachach Lwowa"
"Podziemia Lwowa".
Obie można odbyć z biurem turystycznym, które ma siedzibę na samym rynku pod numerem 16 i nazywa się Kumpel Tour.
Muszę przyznać, że my bawiłyśmy się cudownie. Niestety udało się jedynie przejść podziemia, bo dachy nie miały w tym okresie wystarczającej liczby chętnych, ale klimat i nasz Przewodnik - rewelacja. Pozdrawiamy z tego miejsca naszego Pan Edwarda. Super człowiek z dużym poczuciem humoru.
A jak to było?
Podziemia kosztują ok.100 UHA/osoba, a dzieci mają zniżkę. W trakcie zwiedzania trzeba jeszcze zapłacić za dodatkowy bilet wstępu do kościelnych podziemi 15 UHA i dać datek na inny kościół ok 20 UHA.
Dwie najciekawsze to:
"Po dachach Lwowa"
"Podziemia Lwowa".
Obie można odbyć z biurem turystycznym, które ma siedzibę na samym rynku pod numerem 16 i nazywa się Kumpel Tour.
Muszę przyznać, że my bawiłyśmy się cudownie. Niestety udało się jedynie przejść podziemia, bo dachy nie miały w tym okresie wystarczającej liczby chętnych, ale klimat i nasz Przewodnik - rewelacja. Pozdrawiamy z tego miejsca naszego Pan Edwarda. Super człowiek z dużym poczuciem humoru.
A jak to było?
Podziemia kosztują ok.100 UHA/osoba, a dzieci mają zniżkę. W trakcie zwiedzania trzeba jeszcze zapłacić za dodatkowy bilet wstępu do kościelnych podziemi 15 UHA i dać datek na inny kościół ok 20 UHA.
ogromne podziemia pod Kościołem oo.Dominikanów |
sobota, 20 sierpnia 2016
Greckie jedzenie
Wydaje mi się, że grecy i polacy maja identyczne kubki smakowe. Nie wiem czy to u nas tak cudownie gotowała nasza Pani kucharka, czy tak jest w większości miejsc i greckich restauracji.
Ja zakochałam się w greckim jedzeniu, a co więcej przekonałam się, że Grecy mają równie dobre, a może i lepsze spagetti od Włochów (i nie trzeba na nie tyle czekać, aż zostanie podane do stołu ;-) ).
My pokochałyśmy albo inaczej, wybrałyśmy dla swoich kupek smakowych kilka najciekawszych potraw:
1. Oczywiście "mięso na patyku" z sosem tzatziki czyli sosem z naturalnego jogurtu, startych świeżych ogórków i przypraw. Ten sos to chyba najlepszy smak tego kraju.
2. Naleśniki, duże i cienkie, a najlepsze te z Nutellą i bananem.
3. Sałatki ze świeżych owoców z dodatkiem lodów waniliowych robionych jak u babci.
4. Moje powyższe spaghetti z dodatkiem świeżych pomidorków koktajlowych i oliwek, oczywiście ze świeżo wyciskaną oliwa z oliwek.
5. Smoothies czyli koktail owocowy z mrożonych owoców z lodem dobrze zmiksowany w różnych kombinacjach: z truskawek, bananów, kiwi czy egzotyczny.
6. Pizza w Grecji okazała się równie smaczna, na cienkim cieście i z ogromną ilością dobrego sera. Jednak była tak sycąca, że z powodu ilości sera męczyłyśmy ją na dwa razy, a podgrzewana nie była już tak pyszna jak za pierwszym razem.
7. Fanta - tak! nasza, niby ta sama, ale z dużo większym udziałem soku owocowego, co powoduje, że jej smak jest dużo bardziej intensywny.
8. Świeże owoce i warzywa kupowane na straganikach, a jest ich tu bardzo dużo (znaczy straganików).
Pewnie wpadłabym jeszcze na coś ciekawego, ale po objadaniu się przez 6 dni musiałam dotoczyć się i zadokować na lotniku, a następnie sturlać na pokład i odlecieć do domu.
Jeszcze tu wrócę!
PS. ceny za posiłek nie przekroczyły 8 Euro + ok. 2-3 Euro coś do picia. Takiego posiłku nie byłyśmy czasami w stanie pochłonąć we dwie. Wyżywienie w Grecji nie wymaga bardzo grubego portfela i jest dostępne na każdym rogu. Gdy się tu wybierasz z biurem podróży polecam wybrać opcję bez wyżywienia lub B&B czyli bed & breakfast i poeksperymentować na mieście.
życzymy smacznego!
Ja zakochałam się w greckim jedzeniu, a co więcej przekonałam się, że Grecy mają równie dobre, a może i lepsze spagetti od Włochów (i nie trzeba na nie tyle czekać, aż zostanie podane do stołu ;-) ).
My pokochałyśmy albo inaczej, wybrałyśmy dla swoich kupek smakowych kilka najciekawszych potraw:
1. Oczywiście "mięso na patyku" z sosem tzatziki czyli sosem z naturalnego jogurtu, startych świeżych ogórków i przypraw. Ten sos to chyba najlepszy smak tego kraju.
2. Naleśniki, duże i cienkie, a najlepsze te z Nutellą i bananem.
3. Sałatki ze świeżych owoców z dodatkiem lodów waniliowych robionych jak u babci.
4. Moje powyższe spaghetti z dodatkiem świeżych pomidorków koktajlowych i oliwek, oczywiście ze świeżo wyciskaną oliwa z oliwek.
5. Smoothies czyli koktail owocowy z mrożonych owoców z lodem dobrze zmiksowany w różnych kombinacjach: z truskawek, bananów, kiwi czy egzotyczny.
6. Pizza w Grecji okazała się równie smaczna, na cienkim cieście i z ogromną ilością dobrego sera. Jednak była tak sycąca, że z powodu ilości sera męczyłyśmy ją na dwa razy, a podgrzewana nie była już tak pyszna jak za pierwszym razem.
7. Fanta - tak! nasza, niby ta sama, ale z dużo większym udziałem soku owocowego, co powoduje, że jej smak jest dużo bardziej intensywny.
8. Świeże owoce i warzywa kupowane na straganikach, a jest ich tu bardzo dużo (znaczy straganików).
Pewnie wpadłabym jeszcze na coś ciekawego, ale po objadaniu się przez 6 dni musiałam dotoczyć się i zadokować na lotniku, a następnie sturlać na pokład i odlecieć do domu.
Jeszcze tu wrócę!
PS. ceny za posiłek nie przekroczyły 8 Euro + ok. 2-3 Euro coś do picia. Takiego posiłku nie byłyśmy czasami w stanie pochłonąć we dwie. Wyżywienie w Grecji nie wymaga bardzo grubego portfela i jest dostępne na każdym rogu. Gdy się tu wybierasz z biurem podróży polecam wybrać opcję bez wyżywienia lub B&B czyli bed & breakfast i poeksperymentować na mieście.
życzymy smacznego!
sobota, 6 sierpnia 2016
Woda we Lwowie
Woda we Lwowie jest całą dobę. Prawda jest taka, że ma dużo więcej kamienia niż ta u nas w Polsce. Dlatego ważne jest by odlać ją i pozwolić jej się odstać, zagotować, poczekać i dopiero zalać swoją kawę czy herbatę. Spokojnie można myć w niej zęby czy prać. Woda tu jest taka jak i u nas, ale ten kamień to niestety wina bardzo starych rur w mieście. Jeszcze długo potrwa by była krystaliczna, bo sami Ukraińcy przyznają się, że do momentu kiedy nad rozsądkiem będzie wygrywać korupcja, to daleko i szybko się ich byt nie zmieni.
piątek, 5 sierpnia 2016
Mój pierwszy raz z Ukrainą
Oczywiście te kilka słów to wyłącznie moje odczucia, ale było to tak...
Jadę z 7-latką z Przemyśla pod samą granicę w Medyce. Wysiadam. Widzę początek pieszego przejścia, czyli sznur siatki prowadzący nie do końca wiadomo gdzie. Wokół nieco brudno i gwarno, język który znam miesza się z tym którego kompletnie nie rozumiem. Przynajmniej dziś tu i teraz. No dobrze zaryzykujmy i chćmy dalej. Idziemy i idziemy, a końca siatki nie widać. Nareszcie jest. Pierwsza odprawa, chwilę potem druga ukraińska. Pytają dokąd Pani idzie, myślę że pewnie dlatego bo idę z dzieckiem, nie da się ukryć. Odpowiadam, że do Lwowa. Nocleg ma? Kiedy wraca? Odpowiadam na kolejne pytania i przechodzimy, a w sumie to przenosimy się jakieś 35 lat w czasie. Brudno, szaro, każdy nawołuje by pojechać z nim, wygodnie. Jednak twardo ruszamy dalej, miała być marszrutka to będzie. Kawałek dalej za rogiem po lewej widzę nasz upragniony żółty busik, ledwo co trzyma się kupy, ale nikt na to nie zwraca uwagi. W budce każą kupić bilety. Okazuje się, że ta trasa ponad 60 km kosztuje 6 zł na osobę. Niezwykłe, tak jak i nasza przygoda. Klekoczemy się tym żółtym wiatrem 2,5h czyli ciut ponad 60 km do upragnionego Lwowa po wioskach i drogach wołających o pomoc. Jednak klimat, ludzie uśmiechnięci od ucha do ucha mim iż stoją jak szprotki, a nadkola busa chyba trą po oonach i tak ładują energię. Wyzywająca podróż, ale tylko takie zbliżają do ludzi i do ich prawdziwej codzienności.
CDN
Jadę z 7-latką z Przemyśla pod samą granicę w Medyce. Wysiadam. Widzę początek pieszego przejścia, czyli sznur siatki prowadzący nie do końca wiadomo gdzie. Wokół nieco brudno i gwarno, język który znam miesza się z tym którego kompletnie nie rozumiem. Przynajmniej dziś tu i teraz. No dobrze zaryzykujmy i chćmy dalej. Idziemy i idziemy, a końca siatki nie widać. Nareszcie jest. Pierwsza odprawa, chwilę potem druga ukraińska. Pytają dokąd Pani idzie, myślę że pewnie dlatego bo idę z dzieckiem, nie da się ukryć. Odpowiadam, że do Lwowa. Nocleg ma? Kiedy wraca? Odpowiadam na kolejne pytania i przechodzimy, a w sumie to przenosimy się jakieś 35 lat w czasie. Brudno, szaro, każdy nawołuje by pojechać z nim, wygodnie. Jednak twardo ruszamy dalej, miała być marszrutka to będzie. Kawałek dalej za rogiem po lewej widzę nasz upragniony żółty busik, ledwo co trzyma się kupy, ale nikt na to nie zwraca uwagi. W budce każą kupić bilety. Okazuje się, że ta trasa ponad 60 km kosztuje 6 zł na osobę. Niezwykłe, tak jak i nasza przygoda. Klekoczemy się tym żółtym wiatrem 2,5h czyli ciut ponad 60 km do upragnionego Lwowa po wioskach i drogach wołających o pomoc. Jednak klimat, ludzie uśmiechnięci od ucha do ucha mim iż stoją jak szprotki, a nadkola busa chyba trą po oonach i tak ładują energię. Wyzywająca podróż, ale tylko takie zbliżają do ludzi i do ich prawdziwej codzienności.
CDN
Subskrybuj:
Posty (Atom)