Po 7h w aucie dotarliśmy na miejsce. Małe, ciekawe i sympatyczne miasteczko Salzgitter, gdzie mamy jeden z oddziałów naszej firmy. Zamieszkaliśmy w małym, przytulnym i z wyglądu typowo niemieckim pensjonacie. Bardzo podobają mi się te niemieckie domki, choć czasem nie rozumiem po co dachówką wykładają ściany (akurat nie w poniższym przypadku).
Ze względu na fakt, że nie samą pracą człowiek żyć nie może, na drugi dzień wybraliśmy się do sąsiedniego miasteczka Braunschweig (czyli po naszemu Brunszwik). Zaparkowaliśmy w jednej z galerii handlowych i spacerkiem podreptaliśmy przez miasto. Przepraszam za jakość fotek z góry, ale było już dość ciemno, a mój kompakcik w tych warunkach nie za dobrze się spisuje. Nie dźwigałam lustrzanki ciut z lenistwa.
Na jednym z domów wybudowanym w roku 1660 znaleźliśmy przywołany cytat z Goethe-go. Niestety moja nieznajomość niemieckiego, pozwoliła mi jedynie podziwiać go wizualnie.
Odnaleźliśmy również piękną katedrę, a kilka kroków dalej...
Przyglądał nam się Lew Brunszwicki, a raczej jego kopia znajdująca się na placu zamkowym. Oryginał znajduje się w muzeum Herzog Anton Ulrich-Museum. W tle widać piękną Katedrę Świętych Błażeja, Jana Chrzciciela i Tomasza Becketa. Oczywiście obeszliśmy ją dookoła podziwiając każdy szczegół. To jedna z najstarszych świątyń w mieście. Obok znajduje się również Zamek Dankwarderode, który mieliśmy okazję obejrzeć, ale ze względu na ciemności zdjęcia nie zaprezentuję, bo szkoda zepsuć klimat tego miejsca.
Wycieczka choć bardzo krótka, to udana, a w zanadrzu mam jeszcze dla Was inną opowieść. Oczekujcie w weekend.
Bardzo fajne i urocze miasteczko :-)
OdpowiedzUsuńzapraszamy również do członkostwa u nas :-)
Bardzo dziękuję, zajrzę :-)
UsuńNie ma to jak takie super delegacje!miłego weekendowania:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie!
Usuń