Dzięki weekendowemu połączeniu Ryanaira pomiędzy Krakowem a London Stansted wybrałyśmy się na chwilę do kolejnej stolicy.
Wylot miałyśmy o 6:15 z Balic w sobotę, a powrót o 18:00 ze Stansted w niedzielę. Uznajmy więc, że byłyśmy w Londynie prawie 48h.
Zapłaciłam za bilety dla dwóch osób w dwie strony 156 PLN i od chwili, gdy padło hasło że Ryanair odwołuje loty, zastanawiałam się czy dolecimy i wrócimy o czasie :-)
Udało się!
W Londynie jest dziesiątki ciekawych miejsc. Niestety, ze względu na ograniczenia czasowe, musiałyśmy się zdecydować tylko na +/-4. Więcej nie udało by się zobaczyć w tak krótkim czasie.
Na pierwszy rzut poszło Muzeum Techniki (Science Museum). Samo muzeum jest bezpłatne, a by tu dotrzeć korzystamy z metra i wysiadamy na przystanku South Kensington.
Muzeum składa się z 4 pięter. Każde jest ciekawe. Mamy stare maszyny, materiały takie jak tworzywa, szkło czy metale, mamy gry i zabawy.
Kolory, kształty, struktury. Niektóre eksponaty można dotykać, a niektóre wręcz trzeba. 2 godziny to minimum na maraton przez wszystkie piętra.
Tuż obok znajduje się Muzeum Historii Naturalnej (Natural History Museum). Wejście i do tego pięknego muzeum jest bezpłatne. Tu jednak trzeba spędzić 4-5h minimum, by się nim nacieszyć.
Najczęściej przy głównym wejściu jest ogromna kolejka, więc my polecamy to boczne od strony wystawy z dinozaurami.
Wchodzisz i opada Ci szczęka. Długo nie wierzysz własnym oczom i nie domawiasz końcówek. Cudo!
Nad głowami wisi nam największy szkielet jaki kiedykolwiek widziałam na oczy. Asia nie wie, w którym kierunku iść, bo wszędzie jest niesamowicie.
Po dinozaurach trafiamy do sali Darwina i wystawy o zwierzętach, a co chwila widzimy napisy "Please touch" czyli nie tyle co można, ale każą nam dotykać.
Po kilku godzinach prawie padnięte idziemy dalej.
Teraz tylko na momencik jedziemy pod Big Bena. Wysiadamy na przystanku Westminster, ale to chyba oczywiste ;-)
Niestety wieża zegarowa obecnie obudowana jest rusztowaniem, więc nie robi takiego wrażenia jakie oczekiwałyśmy.
Mamy dość, więc jedziemy odpocząć, poleżeć i coś zjeść.
O naszym super noclegu napiszę już niedługo, bo jest godne polecenia.
Dzień drugi poświęcamy na wyprawę na Tower Bridge. Na początek musimy dojechać metrem na przystanek London Bridge i z tego mostu spacerniakiem w około 10-15 minut dotrzeć w miejsce docelowe.
Tym razem za wejście na najsławniejszy most w Londynie trzeba zapłacić. Cena za dorosłego to 9,80 funta, za dziecko 4,20 funta. Funt obecnie wynosi około 4,8 PLN.
Warto tu wejść i spojrzeć na miasto z zupełnie innej perspektywy. Najciekawsza jest szklana podłoga. Jak już odważysz się na niej stanąć, to możesz podziwiać jeżdżące pod Twoimi stopami czerwone piętrusy - symbol Londynu.
Na zakończenie naszej londyńskiej przygody obowiązkowo idziemy na rybę z frytkami. Taki zestaw obok Tower od London kosztuje nas 9,00 funtów.
Przyznaję, że we dwie, nie dałyśmy nu rady.
Londyn był dla nas łaskawy. W październiku miałyśmy 20 stopni ciepła i nie padało. Przyczyną tak ładnej pogody był zbliżający się do wyspy huragan Ofelia (spolszczyłam mu nazwę). Na nasze szczęście nie wiało mocno i nie było dodatkowego czynnika zagrażającemu startującym samolotom.
Wspomnę jeszcze o biletach na metro.
Ze względu na krótki czas pobytu na miejscu zdecydowałam się na papierowy 24h bilet na całą londyńską komunikację. Nazywa się Travelcard i obowiązuje przez cały dzień do 4:00 następnego dnia.
Koszty:
Dorosły: 12,30 funta
Dzieci do lat 10: bezpłatnie z dorosłym.
Super spędzony czas :P
OdpowiedzUsuńTo prawda. Choć Londyn w dwa dni to stanowczo za mało ;-)
UsuńDziewczyny,my to widzę w tym roku wybieramy te same kierunki! Najpierw była Islandia teraz czas na Londyn. Dzięki za ten wpis, bo przyda nam się końcem listopada :-)
OdpowiedzUsuńTo gdzie kolejny kierunek? My Wiedeń i Bratysława, a potem Izrael ;-) Widzimy się?
UsuńObiecuję sobie od 15 lat że wróce do Londynu i ciągle mi to nie wychodzi. Udało mi się tam spędzić 3 miesiące życia studenckiego:) i przy każdej mozliwej okazji łaziłam po zakamarkach Londynu, gubiłam sie, zwiedzałam, robilam setki zdjec. Pozdrawiam Asia/ Lisy w drodze
OdpowiedzUsuńO jak dobrze! W listopadzie najprawdopodobniej tam zawitam, także wpis bardzo się przyda. :)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki za pogodę!
UsuńLondyn to zagłębie muzeów, więc na pewno warto się tam wybrać w okresie jesienno-zimowym. Dzięki za wskazówki :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę!
UsuńMoże uda mi się zrobić szybkiego tripa do Londynu podczas podróży służbowej i wtedy porady na Londyn w 48 godzin dadzą radę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękne miasto, byłem rok temu ale zwiedzanie zajęło mi trochę więcej czasu :D
OdpowiedzUsuń