Czy warto mieć marzenia?
Oczywiście, że warto, bo gdyby nie one to nie mielibyśmy szans być w tak cudownym miejscu. Marzenia nie są tylko dla głupców. Jednak chyba trzeba mieć w sobie coś z wariata, by w 10 miesięcy podjąć decyzję o wyjeździe, odłożyć pieniądze i po prostu zrobić to o czym się marzyło.
Przejdźmy do sedna :-)
Podnóże Preikestolen przywitało nas deszczem, jednak nie przepędziło, bo na kolejny dzień prognoza pogody była bardzo optymistyczna. Z tego powodu ustawiliśmy zegarek na 6:00 (jedyny raz podczas 3-tygodniowego urlopu aktywowaliśmy budzik) i...
Rano obudził nas troszkę pochmurny świt. Jednak zanim zjedliśmy śniadanie i spakowaliśmy się na wyjście wyszło już słoneczko.
Na parkingu (dla zainteresowanych koszt całodziennego postoju to wydatek 100 Kr czyli 54zł) byliśmy kilka minut po 7:00. Miejsca już nie było zbyt wiele. Plecaki na plecy i w drogę.
Pierwszy odcinek był dość łagodny i przyjemny, a najlepiej motywowały tablice informacyjne z napisem "Preikestolen".