poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Czy lany poniedziałek na pewno musi być mokry?

Oczywiście rano Marcin zaskoczył nas rozespane pistoletem na wodę, ale jakby to było gdyby choć troszkę się nie polać wodą. Jednak chwilkę po śniadaniu zdecydowaliśmy, że siedzenie w domu większego sensu nie ma, pogoda za oknem piękna, więc warto by się gdzieś ruszyć. Obraliśmy kierunek, zabraliśmy wiaderko z foremkami, picie, kurtki w razie jakby coś się miało zmienić i aparat. Około 40 minut później i kilka nadrobionych kilometrów, bo oczywiście zgubić się można, dojechaliśmy na miejsce. Ku naszemu zdziwieniu ten kierunek obrało znacznie więcej osób, niż tylko my, ale że Pustynia Błędowska jest spora to wszyscy bez większych problemów się pomieściliśmy nie zakłócając swojego spokoju.

Ostatnio Kasia K. pytała mnie na blogu czy warto wybrać się jeszcze na Pustynie Błędowską i czy nadal wygląda jak pustynia. Odpowiadam, że owszem warto i jak na Polskę, to pustynia nadal wygląda całkiem jak pustynia, choć zapewne do Sahary jej daleko.

Asia była przeszczęśliwa, bo miała największą piaskownicę jaką mogła sobie wymarzyć, wyłącznie dla siebie. Inne dzieci, które się zjawiły, nie były uzbrojone w wiaderka i łopatki. Po chwili zabawy wybraliśmy się na spacerek po piasku.

To nasz pierwszy lany poniedziałek w takim miejscu i stanowczo tym razem nie było mokro. Było raczej sucho, ciepło z delikatnym wiaterkiem i ciekawie.

Asia podbijała każdy zakątek, oglądała napotkane kamyki i kawałki gałęzi, czasami przyglądała się drzewkom i krzaczkom, dreptała po śladach kładów. Piach kilogramami nasypywał się do butów, ale i tak była frajda.

W pewnym momencie udało nam się zaobserwować cudne zjawisko. Słońce wychodzące zza chmur pomału oświetlało piasek. My już prażyliśmy się w jego promieniach, a dosłownie kilka kroków dalej był jeszcze cień. Nie często można znaleźć się w takim miejscu i czasie. Szczególnie, że w środku miasta takich zabaw słonkiem nie widać.


Podreptaliśmy, pokreśliliśmy na piasku różne znaki i napisy, kilkakrotnie wysypaliśmy z butów piasek, pobawiliśmy się nawet w chowanego i czas wracać do domku.

Na górze tuż przy tablicy informacyjnej stoi pozostałość jakiegoś budynku, który obecnie jest świetnie wymalowany. Asia z Marcinem wspięli się na niego i zapozowali mi do zdjęcia. Potem udaliśmy się do auta, bo Marcin jeszcze chciał zrobić rundkę swoim zdalnie sterowanym heli.

Weszliśmy kilka kroków na łączkę i naszym oczom ukazał się kolejny szałowy krajobraz. Cała łączka wysypana była żółtymi mleczami. Chmury cudnie wisiały nad głowami, a do tego świeciło słonko. Tyle możliwości w jednym miejscu, a pewnie połowa populacji naszego kraju spędziła go przed tv. Cieszę się, że to nie my ;-) Pozdrawiamy!


6 komentarzy:

  1. Czytałam ostatnio na jakimś portalu wojskowym, że wojsko w porozumieniu z lokalnym samorządem ma przywrócić Pustyni Błędowskiej "pustynność", czyli wykarczować te krzaczory, co zarosły teren. Ale będzie czadzik!
    Ale Wasza wycieczka też superowa! Taka wielka plaża w środku lądu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeździmy tam co roku i niewiele się zmienia, ale tak czy inaczej nie narzekamy na tą wielką piaskownicę :-) Jest super!

      Usuń
  2. fajnie tylko pozazdrościć wycieczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdziłaś moje podejrzenia, warto wybrać się na polską Pustynię :). Dzięki!

    OdpowiedzUsuń