wtorek, 11 września 2018

Ateny - wolnym krokiem po stolicy Grecji

O kosztach naszej podróży po Bałkanach pisałam już TUTAJ. Dziś będzie o szczegółach naszej podróży.


Jest 5 sierpnia. Godzina 4:30. Stoimy już pod wejściem na lotnisko. O 6:00 zgodnie z planem powinnyśmy wznieść się w powietrze i udać do naszej kolejnej stolicy Europy - Aten.
Radość jest, choć niewyspanie rządzi na ten moment.

W Atenach lądujemy o czasie czyli około 9:30.
Nie musimy odbierać bagażu, bo mamy ze sobą jedynie podręczny, więc udajemy się na poszukiwania autobusu X95, który dowiezie nas do miasta. Znajdujemy. Wyzwaniem okazuje się kupno biletu, bo każda osoba zapytana o kiosk czy automat z biletami pokazuje nam inny kierunek. Udaje się dosłownie minutę przed odjazdem autobusu.

X95 do centrum miasta jedzie jakieś 1,5h i jest to wyzwanie dla naszych tyłków. Kierowca ma w nosie wszelkie zwalniacze, więc podskakujemy co chwila do góry jak worki z ziemniakami. Wszyscy patrzą się po sobie i nie dowierzają, że tak właśnie wygląda transport w cywilizowanym mieście.

Kupujemy bilet na metro i docieramy, gdzie trzeba. Mieszkamy u Pani Izy w Petaluda, którą polecamy. Czułyśmy się tam jak w domu. Pani Iza od kilku lat mieszka w Grecji. Bardzo dba o swoich gości i podpowie Wam jak poruszać się po Atenach, gdzie zjeść i co warto zobaczyć.
Zrzucamy bagaże na naszym mieszkanku, odbieramy klucze i podejmujemy wyzwanie Akropolu. Jest jakieś 35 stopni. Zabieramy picie i nasze butki od Chiruca. Nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że na Akropolu będzie piach, kurz i kupa kamieni.
Metrem jedziemy na Monastiraki. Wysiadamy na placu i wzrokowo kierujemy się na górę. Wiemy, że nie należny iść na główną bramę, a nieco na lewo. Tam znajduje się drugie, mniej oblegane wejście. Błądzimy i gubimy się na krętych uliczkach. Są jednak tak piękne, że nie żałujemy.



Po kilkunastu minutach docieramy do wskazanej bramy i wchodzimy bez żadnej kolejki. Kamienie wbijają się w nasze cienki podeszwy. Decydujemy się zamienić kapciochy na trekkingi i ruszyć dalej. To dobry pomysł, mimo, że nasze trekkingi są wysokie. Jednak noga się nie ślizga i czujemy się dużo bezpieczniej, bo na niektórych kamieniach inni tańczą jak na lodzie.

Widoki cudowne!

 





Akropol to jedno z tych miejsc oglądanych w przewodnikach czy telewizji, które warto zobaczyć. Może i walą tu tłumy turystów, ale być w Atenach i nie odwiedzić wzgórza to byłby wstyd.

Po tym jak się ugotowałyśmy żywcem na słonku, uciekamy do naszego apartamentu i wieczór spędzamy już w pokoiku.

Na drugi dzień (na cały) jedziemy na plażę. Obiecana kąpiel w morzu i zbieranie muszelek, to punkt obowiązkowy. By dojechać do fajnej plaży tłuczemy się najpierw metrem, a potem autobusem miejskim około godziny. Jednak warto. Czysta i ciepła woda. Piękna plaża.




Podczas naszych wyjazdów nie cisnę Asi by zwiedzić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Lubimy czasem nie robić zbyt wiele. Relaksować się. Bawić. Warto odpoczywać nawet podczas objazdówki.
Wieczorem idziemy jedynie na suvlaki. Być w Grecji i nie jeść tych pyszności, to byłby dramat.


Dzień trzeci to spacer w okolicach Monastiraki, a następnie wycieczka na wzgórze Likavitos.
Zacznijmy od Monastiraki. Na placu i wokół rozciągają się setki kramów z pamiątkami. Warto to wykorzystać, kiedy zbieracie magnesy i breloki tak jak my. Jest tu oczywiście o wiele więcej. Ściereczki, obrusy, ubrania, ceramiki itd. itd. Każdy powinien coś dla siebie znaleźć. My spacerowałyśmy również dla widoczków. Niektóre uliczki są nieco kiczowate, ale całe otoczenie ma swój klimat.
Sami zobaczcie:




Warto tu pospacerować. Zgubić się. Pobłądzić.
Kiedy to dreptanie się znudzi, można udać się na najwyższe wzgórze w Atenach zwane Likavitos. To piękny punkt widokowy, na który możemy się wdrapać na własnych nogach lub możemy na leniwca wjechać kolejką linową. My w tym upale na leniwca :-)







Widoki ze wzgórza są cudowne. W nocy musi to wszystko wyglądać obłędnie.
Niestety ja z Asią sama po nocach staram się za bardzo nie eksplorować obcych miast, bo najzwyczajniej się boję. Tak więc pozostał punkt otwarty na kolejną wizytę w Atenach.

Słonko dawało się we znaki i tego dnia odpuściłyśmy dalsze zwiedzanie. Jak zawsze wieczorem wybrałyśmy się na suvlaki.

Dzień czwarty naszej bałkańskiej przygody, to ostatni dzień w Atenach. Tego dnia udajemy się do Sofii, stolicy Bułgarii. Lecimy tam z Aten samolotem.
Zanim jednak jedziemy na lotnisko odwiedzamy jeszcze Ogrody Narodowe.





Pobyt w Atenach uważamy za udany. Było upalnie, smacznie i miło. Kąpiel w morzu zaliczona. Kilka ciekawych miejsc odwiedzonych. Wszystkiego nie da się mieć, więc szczęśliwe tego co tu dotknęłyśmy udajemy się X95 na lotnisko. Tym razem kierowca jedzie nieco łagodniej.
Od jutra nadajemy dla Was z Sofii.

Ciąg dalszy nastąpi...

#ChirucaExpedition
#46stolic Europy
#RekordPolski

6 komentarzy:

  1. Super spędziłyście te kilka dni, był czas na zwiedzanie i odpoczynek. Wieczorny widoczek ze wzgórza musi być obłędny, ale wcale Ci się nie dziwie, że odpuściłaś. Ja też staram się unikać wieczornych wypadów w obcym miejscu. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie z moim przedmówcą :)

      Usuń
  2. Super podróż. I widać, że świetnie bawicie się w swoim towarzystwie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń