sobota, 21 stycznia 2017

Budapeszt - dziennik z podróży cz.I

Budapeszt... przywitał nas zimno, ale rozkochał nas w sobie. To piękne miasto pełne niezwykłych budowli, takich architektonicznych perełek.
Dziś wybrałyśmy się spacerem wzdłuż Dunaju podziwiać Parlament. Jednak zanim dotarłyśmy na miejsce podziwiałyśmy mijane widoki...





...a naszą uwagę na dłuższą chwilę przykuł Pomnik Pamięci Ofiar Holokaustu. To trudny w interpretacji pomnik mocno działający na wyobraźnię. Tworzą go odlewy 60 par butów. To jak uchwycenie ostatniej chwili życia przed runięciem w wody Dunaju. Na zdjęciach nie robi takiego wrażenia jakie odgrywa na żywo.



Po chwili docieramy pod Parlament. Jest piękny. Biel tańczy z brązem. Tu obraduje węgierski rząd i ważą się losy wszystkich mieszkańców.





Obchodzimy go wokół. Mamy szansę zobaczyć pokazową zmianę warty.


Docieramy do wejścia dla zwiedzających. Mamy już bilety, więc czekamy na nasze wejście. Przechodzimy kontrolę jak na lotnisku, zostawiamy kurtki w szatni i ruszamy. Korytarze, sale, witraże, freski... nie da się tego opisać. To należy i warto zobaczyć.




Wizyta w Parlamencie trwa około godziny. Jak zawsze wszystko co miłe szybko się kończy.
Ruszamy dalej.
Głód goni nas w stronę centrum poszukać posiłku. Trafiamy do maleńkiej knajpki z jedzeniem na wagę. Wygląda jak nasz bar mleczny, a dwa posiłki składające się z frytek, kotleta schabowego i kurczaki kosztują jedynie 36 zł. Czyli nawet w Budapeszcie da się zjeść za nieduże pieniądze.
Po obiadku ruszamy przez Most Łańcuchowy w kierunku kolejki linowej Siklo.



Niestety zastajemy sławną kolejkę do kolejki. Całe szczęście szybko się rozładowuje i już po chwili jedziemy wagonikiem na zamkowe wzgórze.




Zamek królewski nie robi na nas piorunującego wrażenia. Jest okazały i ładny, ale po Parlamencie już nic nie jest tu takie samo.



Obieramy kierunek Baszta Rybacka. Wiele o niej słyszałyśmy i podziwiałyśmy jej zdjęcia na innych blogach, więc była dla nas numerem 1 po tej stronie rzeki.
Baszta Rybacka nie zawiodła nas. Jest idealna, jedyna w swoim rodzaju. Do tego widok z niej wstrzymuje oddech w płucach, bo człowiek nie chce popsuć zdjęcia.






Spędzamy tu dobre 30-40 minut. Robimy tyle zdjęć na ile pozwala bateria w aparacie, bo przy tej temperaturze czuć, że jej wydajność spadła.

Na dół wracamy kolejką Siklo, a potem docieramy do metra i wracamy do naszego apartamentu roztopić się i napić gorącej herbaty.
Dzień uważamy za udany!

2 komentarze:

  1. Kasiu super, mam w planach Budapeszt wiosną z pewnością skorzystam z podpowiedzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i jeszcze troszkę podpowiem, więc zapraszam!

      Usuń